sobota, 25 maja 2013

#1 Erica "Deszczowy poranek"

                Spojrzałam za okno. Padało. Nie ma się co dziwić, w końcu to Londyn. Za oknem przemknęło kilka aut. Jakaś pani w eleganckiej garsonce i niewysokich szpilkach właśnie wpadła w kałużę. Zdenerwowana, szybko poprawiła dłońmi swój nienagannie schludny strój, po czym z pośpiechem ruszyła dalej.
                -Wiatr, deszcz, chmury – najlepsza pogoda na wyjście na dwór! – pomyślałam, wpatrując się w cząstkę ludzkiego społeczeństwa, które w 99% było niezadowolone z pogody. Byłam tym jednym procentem, dziewczyną kochającą deszcz. To mnie właśnie wyróżniało ze wszystkich panienek smażących się w słońcu i upale. One mówiły - „Oh, jakie piękne słoneczko, lecimy na plażę się poopalać!”, ja - „I znów nudy…”. Co prawda lubię promienie słoneczne i ciepło, ale zdecydowanie wolę deszcz. Ma w sobie więcej rzeczy do przemyślenia. Można wtedy usiąść na ganku, porobić zdjęcia, po prostu zastanowić się nad żywotem homo sapiens, a jak trafi się okazja, czyli dom bez rodziców – poskakać po kałużach i wrócić do domu cała zabłocona. Później zazwyczaj i tak wszyscy domyślali się co wyrabiałam. Najpierw były tygodniowe szlabany, ale po czasie moja rodzinka stwierdziła, że to nic nie daje, bo przy najbliższej okazji znów wychodziłam na dwór popluskać się w kałużach.
                Puk! Puk! Jakaś grupka chłopaków stuknęła w okno, a ja zamyślona wyrwałam się jak z głębokiego snu. Z wesołymi uśmieszkami wymienili parę zdań zapewne na mój temat. Zadowoleni powędrowali niewątpliwie na swoje „dresiarskie” spotkanie. Kto by nie chciał tam się teraz znaleźć?
- Wszyscy już lecimy! – odpowiedziałam sobie z ironią.
                Usiadłam na łóżku zgarbiona, spoglądając w podłogę. Przez pokój przemknęła Glisse. Glisse – moja kotka. Niebieska, brytyjska (jak na patriotkę przystało) Lukrecja. Niezły skrót z Lukrecji na Glisse. Wszystko wzięło się z mojego zamiłowania do języka francuskiego, w którym to Lukrecja staje się Réglisse, a żeby kot zrozumiał trzeba było wymyślić jakiś skrót. Dość skomplikowane, ale ważne, że mam jak na nią wołać, gdy dosypuję jedzenie do miski. Nie żyje w miłych relacjach ze swoim rodzeństwem. Omijają się szerokim łukiem, nigdy nie znajdę ich razem w pomieszczeniu, chociaż żyją w jednym domu. Zapewne jest to spowodowane różnicami charakteru właścicielek obu kotów, tylko różnica jest taka, że my się tolerujemy i często ze sobą rozmawiamy.
                Zza drzwi usłyszałam głośne wołanie:
- Erica! Chodź tutaj na chwilę! – moje odbicie lustrzane mnie wzywało, a wnioskowałam z tonu głosu, że to coś poważnego (jak np. bluzka morska czy turkusowa). Zaśmiałam się pod nosem.
- Erica! – usłyszałam ponownie. Morska czy turkusowa, trzeba pomóc. – Erica! Chyba chciałabyś wyjść na czas?!
Podniosłam zdumiona głowę, zmarszczyłam brwi. Odnalazłam wzrokiem telefon. Nie, nie… Wpół do dziewiątej! Kompletnie zapomniałam!
- Już biegnę! Poczekaj chwilę! – krzyknęłam otwierając drzwi. Ściągnęłam z wieszaka kurtkę przeciwdeszczową, złapałam swój ukochany, dżinsowy plecak i szybkim krokiem wyszłam z pokoju, zamykając mój cichy, zmysłowy kącik.

***

Londyn, zabiegany przez ważnych biznesmenów, oblegany przez turystów. Czerwone budki telefoniczne, czerwone, dwupiętrowe autobusy. Często pada, często rzeka podlewa okoliczne miasteczka. Mówimy po angielsku, naszą królową jest… nasz umysł? Czerwone autobusy, deszcz, turyści – wszystko może zniknąć – ot tak! Wystarczy jeden nieudany krok, jedno źle wypowiedziane zaklęcie, jedne słowo – magia. Codziennie obudzi nas słońce, autobusy będą niebieskie, rzeka będzie miała wały przeciwpowodziowe, będziemy pod czyimś panowaniem. Zmiany nie koniecznie muszą być na lepsze…
_________________________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że pierwsze spotkanie z Ericą Wam się spodobało. Jest nieco tajemniczo i nie dowiedzieliście się od razu wszystkiego, a o to mi właśnie chodziło :) Czekam na Wasze opinie w komentarzach i będę wdzięczna za wszelkie pomysłu dotyczące następnych rozdziałów. 

10 komentarzy:

  1. Cudownie piszesz. Jak książka, normalnie. Jak się czyta, to kolejne linijki i kolejne. Dzięki opisom, stylowi pisania - wciągasz. Bardzo mi się podobało, mimo, że nic konkretnego na razie się nie dowiedziałam.
    http://otchlan-dusz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się ten początek.
    Masz fajny hm.. styl pisania, ogólnie fajnie się czyta.
    Myślę, że wpadnę tu jeszcze:D

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tak. Najpierw zauważyłam komentarz pod rozdziałem, i czym prędzej weszłam. Potem coś mnie tknęło i zajrzałam jeszcze do spamu. Patrzę - moje podejrzenia okazały się słuszne! No to zabieram się do czytania. Czytam, czytam... a tu nagle takie cudowne słówko "magia"! Z jednej strony ucieszyłam się na myśl, że ktoś wpakował się w fantasy i będzie co czytać. Z drugiej - nieco przeraziłam, przyznaję się bez bicia. Fantasy wydaje się być banalnym gatunkiem, póki się w to człowiek nie zagłębi. Wy dopiero zaczynacie, więc wszelkie trudy jeszcze przed Wami. O co konkretnie mi chodzi? Fantasy jest niezwykle rozległą krainą, pełną krętych uliczek, w których nie jeden już się bezpowrotnie zgubił (swoją drogą, nie wiem skąd nasunęły mi się akurat takie słowa, ale brzmi to nieźle xD Aż muszę to dodać do zakładki "O autorce" ;)). Sztuka polega na tym, by odnaleźć mapę tej krainy. Ja chyba odnalazłam swoją mapę, jednak nie jestem pewna, czy potrafię już ją odczytać. Mam nadzieję, że czytający ten komentarz chociaż coś zrozumieją.
    A teraz konkrety. Styl pisania - jak Ty świetnie czujesz się w narracji pierwszoosobowej! Po prostu świetnie. Opisy są boskie, radzisz sobie w nich doskonale (wszyscy będą tak pisać, niektórzy nawet nie przeczytają rozdziału, będą się chcieli po prostu przypodobać, by zachęcić do zajrzenia do siebie - uwaga na takich!)Co ja właśnie... a tak, opisy. Myśli bohaterki są ujęte w niemal idealny sposób.
    Rozdział rzeczywiście tajemniczy. I o to chodzi! Tak oto zachęca i zaciekawia się czytelnika. Gdy zagłębisz (a może zagłębicie?) się w mą opowieść o Gees, zauważysz, że też staram się pisać w sposób tajemniczy (z wyjątkiem tego, że o fakcie, że widzi duchy wspomniałam od razu). Da się też spostrzec, jak lawiruję po świecie fantasy ;)
    A teraz koniec słodzenia i zanudzania. Jeśli mam być szczera, miałam nadzieję na powytykanie błędów. Lubię wytykać błędy i dawać wskazówki, choć sama nie jestem ekspertem ;) No cóż, czekam na kolejny rozdział i zapraszam na opowieść o Gees widzącej duchy ;)
    Ps. co do wyglądu mojego bloga - szablon pochodzi z Zaczarowanych Szablonów, do których link jest na moim blogu w "Linki". A tak. W razie jakichkolwiek problemów, piszcie śmiało, Devilla chętnie udzieli ewentualnej pomocy ;)
    pozaczasem94.blogsopt.com
    zyciefantasy.blogspot.com - blog grupowy, na którym i Wy możecie pisać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając Twój komentarz, każde słowo, aż chce mi się pisać od razu następne pięć rozdziałów (pomijając fakt, że nie mam pojęcia co będzie działo się dalej i jaką akcję rozwikła moja koleżanka - druga współautorka tego bloga). Jeszcze chyba nikt mi tak ładnie nie "dosłodził", aż dzień stał się lepszy! :) Dziękuję za poinformowanie o tym Twoim szablonie, coś będę myśleć i gdy tylko będę miała czas (teraz jestem w natłoku gazetki szkolnej, która ma być gotowana na jutro, a ja nawet nie zaczęłam ;)) zaczynam od początku śledzić działania Gees.

      P.S. Powinnaś pogadać z Natalią (druga współautorka bloga), ona też lubi wytykać innym błędy xD

      Usuń
  4. Spodobało mi się. Bardzo mi się spodobało. Kurcze, cierpię na chwilowy brak słów. Jeśli mam być szczera, to nie mam zaufania do internetowego fantasy; kiedy jeszcze poszukiwałam tu tego gatunku nie znalazłam zbyt wielu dobrych blogów, więc zaprzestałam. Ale tu jest dobrze. Więcej niż dobrze, ale nie będę za dużo chwalić, zobaczy się co będzie dalej.
    http://przez-muzyke-do-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się spodobało, fajny rozdział :) Oby więcej takich. Czekam na kolejne :)
    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjnie się czyta, nie mam się do czego przyczepić. Ten rozdział wprowadził mnie w taki fajny, chłodny klimat. I ubóstwiam za oryginalne imię bohaterki ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę nieskładnie, ale zaczyna się fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. 58 yr old Clinical Specialist Glennie Franzonetti, hailing from Aldergrove enjoys watching movies like Claire Dolan and Ghost hunting. Took a trip to Kenya Lake System in the Great Rift Valley and drives a Ferrari 625 TRC Spider. przekierowanie tutaj

    OdpowiedzUsuń

Za każde miłe słowo, za każdą opinię i za każdą (konstruktywną) krytykę jesteśmy bardzo wdzięczne :)