piątek, 31 maja 2013

#3 Erica "Nowi przyjaciele"

                W Sali Ćwiczeń znajdowała się grupka osób w naszym wieku. Wydawało się, jakby na środku stało lustro – po jednej stronie osoba, po drugiej odbicie. Było to złudne niedopatrzenie z mojej strony. Pełno bliźniaków. Takie same włosy, oczy, sylwetka i wszyscy patrzący się na nas.
                Stałyśmy z Agnes nie mogąc ruszyć się z miejsca. Nie dość, że byłyśmy nadal przemoczone po londyńskim deszczu, to jeszcze jako jedyne miałyśmy na sobie kolorowe t-shirty. Przy tych wszystkich granatowych sweterkach, spódniczkach i koszulach wyglądałyśmy dość hmn… delikatnie ujmując – idiotycznie.
- Dzień dobry – odparł p. Ralph Quentin, kiwając głową byśmy podeszły nieco bliżej całej tej bliźniaczej gromady. Spojrzałyśmy na siebie niepewnie, po czym zrobiłyśmy mały krok w przód.
- Nowinki! – Ktoś szepnął w tłumie bliźniaków.
- Cisza! – krzyknął nasz nauczyciel – Przedstawiam Wam nowe podopieczne klasy. Agnes i Erica, przedstawcie się.
- Hej – mruknęłam odwracając wzrok w stronę Agnes, by ratowała sytuację.
- Czeeeeść… - moja bliźniaczka uśmiechnęła się sztucznie udając, że ma zamiar rozwinąć swoją wypowiedź. Uderzyła mnie łokciem na znak kompletnej pustki w głowie.
- Yyy… No… Więc… - próbowałam skonstruować jakiekolwiek zdanie, ale i zyskać na czasie wymyślenia czegoś mądrego.
- Jak widać to skromne dziewczyny. – P. Quentin zaśmiał się przerywając niezręczną ciszę. – Dopiero rozpoczynają naukę, więc liczę na wyrozumiałość z Waszej strony. – zwrócił się do „naszej klasy”, która od początku rozmowy wyglądała na lekko zdziwioną naszym przybyciem. Pan, Ralph, a może Quentin na chwilę się zamyślił wybijając palcami znany mi rytm. To chyba była jakaś symfonia albo sonata, lekko przypominająca preludium.
                Preludium. Większość osób w ogóle nie wiedziała, że coś takiego istnieje, a gdy o tym wspominałam zazwyczaj padało pytanie „To jakiś batonik?”. Społeczeństwo ludzkie zazwyczaj ograniczało się do jednego, może dwóch gatunków muzycznych, zamiast próbować wszystkiego po trochu. Klasyka było dobra tylko dla starszyzny, bo moi znajomi klasyfikowali się raczej do przedszkola.
                Od lat byłam osamotniona, jeśli chodzi o chwile relaksu. Siadałam sobie na ganku z wielkim pucharem lodów, włączałam muzykę i tak płynęła godzinka po godzince. Wieczorem, gdy trzeba było iść na kolację, niechętnie wstawałam rozłączając słuchawki. Od czasu dowiedzenia się, że nie jestem zwykłą nastolatką takich chwil relaksu miałam coraz mniej. Mama nastawiała nas na długie godziny nauki czarów, czytania książki po książce. Mówiła, że musimy pójść jakoś przygotowane na pierwszy dzień, żeby wszyscy wiedzieli, że przyszłyśmy z dobrej rodziny – pełnokrwistej, magicznej rodziny. Mi nie robiło to różnicy czy jestem pełnokrwista, półkrwista czy pochodzę z normalnej familii. Jestem człowiekiem, to mi wystarcza.
                Po kilku sekundach p. Quentin otrząsnął się z transu i rzekł:
- Na pierwszej lekcji zawsze moi uczniowie przyglądają się innym, więc proponuję Wam usiąść gdzieś i pooglądać moje zajęcia – kiwnęłyśmy głową w odpowiedzi, po czym odeszłyśmy w stronę kamiennej ławki.
                Sala Ćwiczeń chociaż zaskakiwała nowoczesnością, również miała kilka (dużo) starszych obiektów typu kamienne ławki, na których siedziałyśmy oraz marmurowe parapety. Nie znam się na architekturze i ozdabianiu wnętrz, ale tutaj chyba pomylili dekoratora z producentem płyt nagrobkowych.
                Lekcja „naszych kolegów” trwała i trwała. Co chwilę szły jakieś błyski po sali, okrzyki radości lub nieudanego zaklęcia. Postacie na mówiących obrazach chowały się za ramy – widać było, że niektóre osoby nie są zbytnio doświadczone w rzucaniu ognistymi kulami.
- Uważaj! – krzyknęła Agnes popychając mnie w bok ławki. Ognista kula powędrowała tuż przy naszych głowach rozbijając się o ścianę. Nieco zdezorientowane podniosłyśmy się rozglądając na boki. Podbiegł do nas jakiś chłopak, który najwyraźniej był sprawcą całego tego zamieszania. Miał kasztanową czuprynę na głowie i niebieskie oczy. Przyodziany w nienagannie wyprasowaną koszulę i sweterek stał przed nami, to patrząc na mnie, to na Agnes. Ciekawe czy zauważył jakąś różnicę?
- Sorry, moja siostra nie jest jeszcze dobra w tle klocki, a ja nie byłem w stanie zatrzymać redicea.
- Redicea? – wtrąciłam się – A to nie ognista kula?
- Nie do końca, bo to co wyczarowałem jest zwykłym lodem tylko, że czerwonym – odpowiedział wyciągając w moją stronę rękę. W mgnieniu oka na jego dłoni pojawił się mały, wirujący okrąg, który bardzo przypominał ogień. Niepewnie spróbowałam dotknąć opuszką palca tego dziwnego wytworu magii.
- Zimne… - mruknęłam.
- Ooo! Mogę dotknąć? – spytała rozweselona Agnes próbując trącić delikatnie czerwoną kulę.
Pff! Redicea zniknęła w mgnieniu oka zanim moja siostra zdążyła poczuć ten zjawiskowo zimny ogień. Nieznany nam chłopak zaśmiał się, a jego siostra stojąc z tyłu krzyknęła:
- Może nie umiem tego wyczarować, ale kawały zawsze mi w głowie! – Swobodnym ruchem obróciła się wokół własnej osi. - Erica i Agnes, tak? – spytała zwracając się do nas.
- Tak, to właśnie my – odparłam delikatnie się uśmiechając.
- Nowinki! – zachichotała – Będzie trzeba Was oprowadzić i przekazać kilka tajemnic – bez nich ani rusz! Spotkamy się później! – pomachała odwracając się w kierunku naszego nauczyciela. – Chodź brachu! – zamachnęła ręką i w jednej chwili chłopak, który przed nami stał znalazł się tuż przy niej.
- Magia. Witaj najcudowniejsze miejsce na świecie – westchnęła Agnes wstając z kamiennej ławki. – Idę się rozejrzeć. – Próbowała naśladować mamę czarującą przejście powietrzne. Usłyszałam tylko niezadowolenie z braku magicznych sił i Agnes zniknęła za ciemnymi drzwiami.
                Zostałam sama śledząc bezczynnie gestykulację p. Quentin’a, który tłumaczył nieznane mi sprawy i informacje na temat zaklęć. Co będę tu siedzieć? Nikt pewnie nie zauważy jak wyjdę, a przynajmniej poznam zakątki szkoły.
               Po cichu uchyliłam ogromne drzwi i wymknęłam się, by poznać nowy, czekający na mnie świat magii.

________________________________________________________________________________________________

Tym razem nieco się rozpisałam i wprowadziłam dłuższy dialog niż w pierwszy rozdziale. Mamy problemy z Natalą, jeśli chodzi o komunikację, więc mogą zostać wprowadzone zmiany w np. nazwisku nauczyciela, a że chciałam szybko dodać następny rozdział, pobieżnie z tą nazwą zapoznałam Natalię, chociaż nie ustaliłyśmy tego do końca:) 
Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, a szczególnie dziękuję Devilli, która naprawdę bardzo mi pomogła swoim dłuuuugim komentarzem zachwytu przy pierwszym spotkaniu z Ericą. Oby więcej takich komentarzy (i osób, które czytają te nasze wypociny) znalazło się na tym blogu!

7 komentarzy:

  1. No nie mogę, jak lekko się to czyta. Tak pięknie piszesz, jakbym czytała książkę normalnie. Jest świetny rozdział, tak jak reszta i mniemam, że kolejne będą tak samo świetne i z niecierpliwością czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! ;> Ja razem z koleżanką mamy bloga i teraz zrobiłyśmy konkurs gdzie do wygrania jest desing bloga, jeśli chcesz mieć taki jak nasz wpadnij do nas, przeczytaj regulamin wypełnij go i czekaj, a może własnie to Ty wygrasz desing bloga, są 3 miejsca więc naprawdę się opłaca. ;)
    http://sosna-grucha.blogspot.com/2013/05/wygraj-desing-bloga.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mamy tak beznadziejny wygląd bloga, że aż w ogóle nie wypada pisać komentarza, tylko na całości reklamować się?! Stwierdzam, że ludzkość podupada...

      Usuń
  3. Świetny blog :)ja to z reguły nie czytam blogów z opowiadaniami, ale ten jest niezwykle ciekawy :) Trzymajcie tak dalej!
    PS: zauważyłam że wasza akcja dzieje się z Londynie, w którym mieszkam. Wpadajcie na mojego bloga po inspirację, a jak coś to pytajcie!

    http://teenagedreamspolska.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog! Piszesz bardzo ciekawie,lekko. Jak chcesz to wpadnij do mnie opowiadanie fantasy :) http://wojna-elfow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli ktokolwiek myśli, że po skończeniu szkoły człowiek ma więcej czasu na relaks, jest poniekąd w wielkim błędzie. To cholerne rozleniwienie nawet od komputera mnie odciągnęło! xD
    A co do rozdziału, ciesze się, że wreszcie się zmobilizowałam do przeczytania - jest świetny! Ahhh, jak ja uwielbiam magię! ;)
    Z chęcią zabieram się do dalszego nadrabiania ;)

    OdpowiedzUsuń

Za każde miłe słowo, za każdą opinię i za każdą (konstruktywną) krytykę jesteśmy bardzo wdzięczne :)